Współczesny internet wcale nie jest tak przyjazny i otwarty, jak wielu użytkownikom się wydaje. To tak naprawdę kraina pseudomonopoli. Każda branża ma swojego lidera. W społecznościach jest to Facebook, w komunikacji np. Skype. Co zrobić jeśli te aplikacje nam się nie podobają?

Dzisiejsza sytuacja przypomina trochę tę z okresu panowania Internet Explorera. Alternatywne przeglądarki wtedy istniały, ale były kiepskie albo nie potrafiły się przebić. Niemałą rolę odgrywało także to, że większość stron WWW działała w pełni tylko w programie Microsoftu.

Teraz mamy chociażby takiego Skype'a. Rozwiązanie jest bardzo popularne. Jeśli zechcemy z kimś porozmawiać (głos, wideo) najprawdopodobniej okaże się, że używa on właśnie Skype'a. Czy tego chcemy czy nie, my też musimy zacząć korzystać z tego programu.

Skype jest jedną z najmniej lubianych przeze mnie popularnych aplikacji. Długo się uruchamia, ciężko go wyłączyć (szczególnie na Androidzie), mocno obciąża baterię laptopa. Jakość połączeń jest najwyżej przeciętna, nawet na 30- czy 60-megabitowych łączach. O HD można zapomnieć.

Porada: przetestuj jakiś popularny multikomunikator (jak Miranda) i namów na jego instalację znajomych.

Druga rzecz - obecne od niedawna w Polsce Spotify. W ramach testów założyłem sobie konto w tym serwisie i pobrałem desktopowego klienta. Natknąłem się na ciężki kolorystycznie, mało przejrzysty interfejs oraz te same problemy z zamykaniem aplikacji co w Skype'ie.

Cyfrowa dystrybucja muzyki jest na szczęście bardziej zróżnicowana niż branża komunikatorów. Oprócz Spotify mamy Deezera czy inne tego rodzaju usługi. Z drugiej strony ich oferta, ceny oraz możliwości są praktycznie takie same.

Porada: sprawdź jak działa tradycyjne radio internetowe. Listę stacji znajdziesz na Shoutcast.com.

Kolejnym powodem do narzekania na jakość dostarczanego nam oprogramowania jest Java - platforma programistyczna firmy Oracle, której używają serwisy WWW, urządzenia w rodzaju drukarek czy setki innych rodzajów elektronicznych gadżetów.

Fot. Jan Tik/CC by

Java na stronach WWW działa bardzo wolno - jeszcze wolniej od Flasha. Potrafi na chwilę zawiesić przeglądarkę, a poza tym regularnie wyświetla w zasobniku systemowym komunikaty o dostępnych aktualizacjach. Czasami otwiera także drogę cyberprzestępcom.

Porada: usuń Javę z komputera.

Jeszcze kilka lat temu była dość popularna w różnych bardziej złożonych serwisach WWW. Dziś króluje HTML5, CSS czy XHTML. Jeśli Javy potrzebujemy naprawdę możemy zmienić sposób informowania o aktualizacjach w jej ustawieniach.

To co napisałem na temat Javy można także odnieść do innej webowej technologii. Chodzi oczywiście o Flasha, na którym bazują animacje i klipy wideo wyświetlane na różnych stronach WWW. Flash jest wolny, blokuje komputer, a ponadto co chwilę odkrywają w nim dziury.

Na temat witryn opartych na Flashu - na czele z YouTube - również można powiedzieć kilka cierpkich słów. Słabość produktu Adobe'a widać chociażby wtedy, gdy przeskakujemy w różne (nie zawsze jeszcze zbuforowane) miejsca klipu. Raz to działa, a raz nie. Czasami odtwarzanie rusza od zera.

Na marginesie, Silverlight Microsoftu wcale nie jest lepszy. Przez kilka tygodni testowałem Netfliksa, więc wiem co mówię. Na szczęście znana witryna z filmami planuje przejście na HTML5.

Porada: sprawdź jak działa wersja HTML5 YouTube'a.

Kolejny na naszej liście jest Facebook. To taki drugi Internet Explorer - działa fatalnie, a mimo to wszyscy z niego korzystają, bo nie ma alternatywy. Facebook długo się ładuje, gubi komentarze, nie wyświetla czasami niektórych zdjęć, a strona główna jest niemiłosiernie przeładowana.

Z 80% funkcji tego serwisu społecznościowego nie korzystam, albo korzystam z nich parę razy w miesiącu. Np. średnio raz na kilka dni z nieznanych przyczyn włącza się czat i znowu trzeba się go pozbywać. O aplikacji na Androida powiem tylko jedno - żenada.

Jeśli zależy nam na czymś szybszym na smartfona możemy przetestować alternatywne, mobilne programy do obsługi Facebooka. Sprawdzałem jednak kilka i żaden nie jest do końca godny polecenia.

Porada: ogranicz swoją obecność na Facebooku, przerzuć się na lekkie multikomunikatory albo stary dobry e-mail.

Na koniec zostawiłem to, co najlepsze (czy też najbardziej wkurzające). Chodzi oczywiście o oprogramowanie drukarki. Tutaj prawie zawsze jesteśmy skazani na oficjalny sterownik dostarczony przez producenta sprzętu.

Tymczasem mimo upływu lat i wyraźnego rozwoju cywilizacyjnego nadal nie udało się chyba stworzyć drivera, który bez problemu usuwałby zadania z panelu czy pozwalałby na anulowanie drukowania PRZED tym drukowaniem. Dziś wygląda to tak: klikamy Cancel, mija minuta, plik się drukuje, następnie ma miejsce anulowanie.