Dziewczyna Grająca: Producencie, nie zaśmiecaj mi laptopa! & Prison Architect

Po dwutygodniowej przerwie - każdy musi czasami odpocząć - powracam jak kiepskie seriale TVN z serią, którą wielu czyta, ale się nie przyznaje. (Prawie się dowartościowałam.) Ponieważ jestem człowiekiem zaje*iście wyluzowanym niczym pier*olony kwiat je*anego lotosu na wykur*iście spokojnej błękitnej tafli pieprzonego jeziora, to zacznę od wściekłości. Ale później będzie lepiej - obiecuję, krzyżując palce za plecami.

Kupiłam laptopa. Chociaż po ostatnich przygodach ze sprzętem przenośnym powtarzałam sobie, że dorosłam i chcę mieć przyzwoity komputer do grania, który będzie przykuty w miejscu jak sztućce w PRL-owskich barach - zmiękłam. Potrzebowałam czegoś ruchomego do biura, pociągu i na uczelnię.

Od początku tego roku kalendarzowego miałam więcej roszad sprzętowych niż kiedykolwiek wcześniej w życiu - netbook, tablet (cokolwiek niespodziewany prezent), stary laptop wyzionął ducha ostatecznie, komputer stacjonarny, znowu netbook. O ile na początku idea netbooka do mnie przemawiała - małe, lekkie, wieczna bateria - o tyle po kilku  tygodniach miałam dość, głównie ze względu na rozdzielczość (granie w Game Dev Tycoon było niewykonalne, chociaż gra sama w sobie nie ma dużych wymagań sprzętowych, ale po prostu nie mieściła się na ekranie. Damn.), nie wspominając o tyciuńkim touchpadzie. Temat tabletu pominę litościwie milczeniem, przydawał się do grania w Jetpack Joyride i czytania książek (niestety, męczyło to oczy niemiłosiernie).

Po kilku popołudniach zmarnowanych na grzebaniu w recenzjach i szukaniu oferty o najlepszym przeliczniku cena/jakość (a przy ograniczonym studenckim budżecie nie jest to łatwe) wybór padł na laptopa pewnej znanej marki: procesor i3, 4 GB pamięci, dwa GPU (standardowy Intel i dedykowana Nvidii), 14 cali, lekki i cienki. Brak DVD, co nie jest problemem (jak często używa się obecnie płyt? Właśnie). Z Windows 8 na pokładzie.

Nie będę tu teraz psioczyć na Windows 8, bo używałam go przez kilka tygodni na laptopie chłopaka i ujdzie, kiedy już nauczy się kilku skrótów klawiszowych ułatwiających pracę z Charms. Co mnie natomiast bardzo mocno zdenerwowało - cała tona śmieci instalowanych przez producenta, takich jak Znana Marka Manager do Dostępu Zdalnego, Znana Marka Manager do Zarządzania Siecią (tak, sterowniki Intela już były i tak, ten manager nieraz może powodować problemy z połączeniem przez Wi-Fi) i Znana Marka Manager do Spuszczania Wody w Toalecie (o ile masz kibel na Bluetooth).

Już słyszę głosy wielu z Was: to nie mogłaś zainstalować sobie systemu od zera? Albo kupić laptopa bez systemu? Zacznę od końca: kupienie laptopa bez systemu obecnie jest dość trudne, a akurat ten model z i3 (bo występuje w różnych wersjach CPU, tak swoją drogą) z Windowsem był sporo tańszy niż bez Windowsa. I mówię tu o ładnym legalnym sklepie, gwarancja door-to-door i te sprawy. (Nie będę wchodzić w szczegóły, jaki to sklep, bo (1) panowie z **** nie zapłacili mi za to, (2) nie chcę skończyć jak bloger od tatara z Sokołowa.) A instalacja systemu od zera - cóż, mam przykre doświadczenia z ostatnich tygodni w kwestii instalacji systemu z USB. Usunięcie wszystkich śmieci zajęło mi tyle, ile poszłoby na instalację systemu i znalezienie sterowników.

Niemniej jednak, drodzy producenci - weźcie się do cholery ogarnijcie. Podobno Wasz sprzęt ma ułatwiać życie i oszczędzać czas. Mój jest dość drogi, więc oczekujcie rachunku. Sumienia co najmniej.

Chrzest ognia Laptop Znanej Marki przeszedł na Prison Architect (alpha 13, żeby być dokładnym). Dlaczego gram w coś, co nie jest jeszcze nawet w wersji beta? Hmm. Może dlatego, że jest zajebiste... Serio.

Lubię włączać grę o 14, spoglądać chwilę później na zegarek i widzieć, że jest 18. Następnie wzruszenie ramionami i gram dalej. Niestety, ostatnio cała masa produkcji mnie zawodzi. Niekoniecznie są słabe, po prostu nie wciągają mnie na dłużej. Prison Architect się to udało, i to na dłuuugo. Nawet w tym momencie mam ochotę jak najszybciej skończyć ten felieton, żeby grać dalej. :D

Pierwszy wielki plus: gra nie jest łatwa. Przyznam, że po wielu produkcjach tego typu podeszłam do Prison Architect na zasadzie: Meh, spoko. Dlatego cztery razy moje więzienie nie przetrwało pierwszej doby. Pierwsza rzecz, którą warto zrobić po zakończeniu tutoriala (bardzo ciekawie zrobionego, naprawdę) i rozpoczęciu stawiania własnego Alcatraz jest wciśnięcie pauzy i przejrzenie wszystkich dostępnych opcji. Jest ich naprawdę sporo i jeśli na dzień dobry nie zapoznamy się ze wszystkimi statystykami, przełącznikami i obiektami, to nie liczyłabym na szczęśliwe zakończenie.

Więźniowie nie znają pojęcia "miłosierdzie": gdy będą niezadowoleni z warunków zaczną niszczyć wszystko na swojej drodze. Tak, będą się bili ze strażnikami i tak, mogą ich zabić. Mogą też kopać tunele i snuć plany ucieczki. Żeby odwrócić ich uwagę kupujemy stoły billardowe i telewizory, a jeśli nie brakuje nam odwagi, to możemy nawet próbować nauczyć ich czegoś nowego. Jeśli lubimy eksperymentować na ludziach, to możemy ustawić im 8 godzinnych drzemek w ciągu dnia. (24 po dwadzieścia minut niestety się nie da.)

Grafika... cóż, jest prosta, symulatorowa, ale wciąż ładna i czytelna. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić (chociaż to alpha, OK) to przeszkadza mi, gdy w trybie planowania (zanim postawimy budynek NAPRAWDĘ WARTO zaplanować rozkład) "postawię" budynek, a później na tym planie układam rzeczywiste fundamenty - bywa to dość nieczytelne. Poza tym menu raportów mogłoby się prezentować bardziej czytelnie - jeśli ktoś niekoniecznie chce je sprawdzać od razu po odpaleniu gry, to może sobie nie poradzić (i, co gorsza, nie mieć pojęcia, co tak naprawdę jest nie w porządku).

Ogólnie polecam, chociaż alpha. Oceniać oficjalnie nie będę, bo to nieskończona gra, ale nieoficjalnie mogę dać 8 na zachętę. Ale jeśli nie ogarną zwieszających się czasami robotników, to się pogniewamy.

PS Prison Architect jest teraz na -40% na Steamie, więc to całkiem dobra okazja do zakupu.

Komentarze