Najnowsza kampania Microsoftu wycelowana została w Google, a konkretnie w usługę Gmail. Gigant z Redmond chce przeciągnąć użytkowników do siebie pokazując, ich zdaniem, złe praktyki stosowane przez pocztę Google.

Nowa kampania Microsoftu wymierzona została przeciwko Gmailowi

To nie pierwszy raz, gdy firma z Redmond ucieka się do ataków na Google. W zeszłym roku powstał filmik Googlighting atakujący usługę Google Docs, przez co Microsoft chciał pokazać nadchodzącego Office'a 365 w lepszym świetle. W listopadzie zeszłego roku powstał filmik promujący wyszukiwarkę Bing - również poprzez atak na Google (zarzucano wyświetlanie na pierwszych miejscach opłacanych wyników). Microsoft po raz kolejny wytoczył ciężkie działa przeciwko Google w postaci kampanii, która tym razem ma na celu zwiększyć świadomość użytkowników Gmaila i sprawić, aby porzucili dotychczasowe konta i przeszli do usługi Outlook. Utworzono w tym celu stronę Scroogled, na której Microsoft przedstawia, w jak dużym stopniu Google ingeruje w prywatność użytkowników. 

Wszystko rozbija się o respektowanie prywatności, które traktowane jest zdaniem Microsoftu bardzo luźno. W swojej kampanii "Don't get scroogled by Gmail!" (Nie daj się oszukać przez Gmail!), firma skupia się na problemie skanowania naszych wiadomości w poszukiwaniu odpowiednich słów kluczowych, na podstawie których personalizowane są reklamy. Co więcej, według badań aż 70% konsumentów nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że taki proceder ma miejsce.

W czym Outlook miałby być lepszy? Stefan Weitz, starszy kierownik ds. Usług Online, przekonuje, że „Outlook.com wierzy, iż Twoja prywatność nie jest na sprzedaż”. Zdaniem Weitza ludzie powinni mieć wybór i absolutną kontrolę nad swoimi prywatnymi wiadomościami, bez względu na to, czy dzielą się zdjęciami z rodziną, dyskutują o swoich chorobach czy też udostępniają informacje dotyczące kont bankowych.

Nie tylko Microsoft ma coś przeciwko Gmailowi. Już w 2004 roku grupa adwokatów i ustawodawców miała wiele do zarzucenia poczcie Google. Krytyka pojawiła się z tego samego powodu, co teraz – skanowanie wiadomości w poszukiwaniu odpowiednich wyrazów, aby wyświetlić spersonalizowane reklamy. Google jednak za każdym razem odpierało zarzuty twierdząc, że „to właśnie reklamy sprawiają, że wszystkie usługi Google mogą być oferowane za darmo”.

W swoim oświadczeniu firma z Mountain View wybroniła się twierdząc, że „żaden człowiek nie czyta wiadomości ani udostępnianych przez Was informacji. Robimy wszystko, aby upewnić się, że reklamy są bezpieczne, nienachalne i użyteczne dla użytkowników”.

Osobiście uważam, że Microsoft ma trochę racji w swoich zarzutach. Google od jakiegoś czasu prowadzi politykę personalizowania zawartości do rzekomych zainteresowań użytkownika, nie bardzo dając możliwość ich wyłączenia. A trzeba powiedzieć, że jest różnica między ochroną prywatności, a szanowaniem jej. W pierwszej kwestii Google'owi nie mam nic do zarzucenia, ale w drugiej już troszkę tak. Nie zapominajmy również, że jeżeli korzystamy z komunikatora Google Talk, to historia naszych rozmów nie jest zapisywana na dysku, ale na koncie Google w postaci wiadomości (to na szczęście można wyłączyć, ale znowuż kłania się tutaj te 70% nieświadomych użytkowników). Czy w takim razie pajączek skanujący treści przegląda historię naszych rozmów ze znajomymi?

Podobnie jest z serwisem YouTube (należącym do Google), który także wyświetla spersonalizowaną zawartość. Pamiętacie panel boczny o nazwie „Related”, który wyświetlał podobne filmy do aktualnie oglądanego? Już go nie ma, teraz w jego miejscu jest panel „Polecane”, który wyświetla spersonalizowaną treść na podstawie historii oglądanych przez nas filmów (śmieszny przykład w tym temacie podał jeden z polskich video-blogerów – RockAlone2k). I tak, jak kiedyś byłem niechętnie nastawiony do usług Microsoftu, tak ostatnimi czasy coraz bardziej się do nich przekonuję – łącznie z wyszukiwarką Bing (wiecie, że domyślnie historia wyszukiwanych w Google haseł jest zapisywana na Waszym koncie, prawda?).